„Żuchwa Kaina” Torquemada

Naturalne, że książkę bierze się do ręki, czyta i stopniowo podąża do finału. Czy mamy przed sobą powieść obyczajową, czy kryminał, postępujemy w ten sam sposób i nikomu nie przyszłoby do głowy, żeby zrobić to inaczej. A jednak sięgnęłam po książkę „Żuchwa Kaina”, w której od tego schematu musimy odstąpić.

Torquemada, a właściwie Edward Powys Mathers całkowicie odszedł od standardowego wymiaru powieści. Proponuje nam książkę zagadkę, w której fabułę musimy… poukładać sami! Brzmi intrygująco, prawda? A dalej jest jeszcze ciekawiej.

„Żuchwa Kaina” – książka inna niż wszystkie

Kiedy przeczytałam zapowiedź tego tytułu i to, że trzeba go złożyć samodzielnie, nie do końca potrafiłam to sobie wyobrazić. Nie wiedząc, czego się spodziewać, otwarłam książkę, a moja konsternacja była jeszcze większa. Miałam przed sobą ponumerowane fragmenty powieści, a pod każdą stroną miejsce na notatki. Oprócz tego jest dodatek, w którym podaje się rozwiązanie zagadki i diagram do wpisania prawidłowej kolejności stron.

Zanim zaczęłam lekturę części właściwej, przeczytałam wstęp związany z książką i jej autorem. Tytuł nie jest nowy, ale zagadkę rozwiązało zaledwie kilka osób.

Czego dotyczy zagadka?

Książka nie jest długa. Mamy do przeczytania zaledwie 100 stron, więc wydawałoby się, że połknie się ją w zasadzie w jeden wieczór. Nic bardziej mylnego! Już samo to, że wydarzenia są chaotyczne, zmusza do tego, by bardziej skupić na treści. Do tego każda strona wprowadza więcej chaosu i pytań, niż dostarcza odpowiedzi. Jest zagadka, kilka morderstw, a naszym zadaniem jest wcielenie się w wytrawnego detektywa. Uwierzcie, to wcale proste nie jest! Czy udało mi się dotrzeć do sedna i jakie są moje przemyślenia na temat fabuły, zdradzić nie mogę. To mogłoby sugerować pewien tok postępowania podczas lektury, a „Żuchwa Kaina” jest czymś, z czym każdy powinien zmierzyć się indywidualnie.

Za egzemplarz do recenzji dziękujemy:

Komentarze

komentarze