Tym razem chcemy przybliżyć osobę Tadeusza Oszubskiego, autora książki „Miłość”, którą miałyśmy okazję ostatnio recenzować. To doskonały przykład literatury porywającej, błyskotliwej i pełnej dynamiki. Jaki jest jej twórca? Przekonajcie się sami!
„Miłość” ukazuje mroczną stronę uczuć, każdy z bohaterów ma zupełnie inną osobowość. Wydaje się, że tylko przypadek może ich ze sobą połączyć. Czy kreując akcję i poszczególnych bohaterów kierował się Pan jedynie wyobraźnią, czy inspiracją były osoby z Pana otoczenia, a może prawdziwa historia kryminalna?
Fabuła „Miłości” jest fikcyjna, ale postaci są w znacznym stopniu inspirowane autentycznymi. Większość miejsc, w których fabuła się rozgrywa, istnieje naprawdę. Dlatego na wstępie książki umieściłem stosowne zastrzeżenie, by nie odbierano jej jako „powieści z kluczem”. Ta mroczna historia, niestety lub stety, jest skutkiem zagadkowych, niepokojących procesów zachodzących w moim mózgu :)
Książki kryminalne wymagają pewnej drobiazgowości od autora i umiejętności łączenia ze sobą najdrobniejszych szczegółów, a te w „Miłości” dopracowane są do perfekcji. Jak długo była pisana książka? Czy w trakcie jej tworzenia musiał Pan często wracać do wcześniej napisanych fragmentów w celu uzupełnienia detali?
Pisanie „Miłości” trwało dość długo, bo chyba z pięć lat. Praktycznie rzecz biorąc w druku ukazała się trzecia wersja tego utworu, więc przeredagowań było sporo. Te zmagania z formą wynikały choćby z opanowania nowego gatunku, gdzie obowiązkiem jest trzymanie się realizmu, wcześniej przecież zajmowałem się głównie literaturą grozy i fantasy. Pisanie trwało długo również dlatego, że wiedziałem, iż „Miłość” zainicjuje cykl. Od początku miałem pomysł na kilka powieści z określoną postacią, Janem Wirskim, gdzie fabuły rozgrywają się współcześnie w dobrze mi znanych realiach Bydgoszczy, miasta gdzie się urodziłem i gdzie do dziś mieszkam. Przy takiej koncepcji dbałość o drobiazgi uważam za konieczność. Kolejne książki z „Serii z Łuczniczką” piszę już znacznie szybciej. „Młode” są w fazie „wygładzania”, a trzecia powieść, której tytuł też zaczyna się na literę „M” istnieje fragmentarycznie. Symboliczny napis KONIEC umieszczę w niej chyba w czerwcu przyszłego roku.
Biorąc pod uwagę, że „Miłość” to trzymający w napięciu kryminał, tytuł brzmi dość kontrowersyjnie. Miłość kojarzy się z czymś wartościowym i dobrym, skąd w takim razie wziął się ten pomysł?
Bo miłość uwzniośla, ale też bywa niszczącym żywiołem. Przecież z powodu miłości dwóch mężczyzn do jednej kobiety upadła Troja. Z perspektywy mojego wieku i doświadczeń wiem, że miłość to nie tylko „motyle w brzuchu” :) Przecież miłość uznawana powszechnie za pozytywne uczucie ma dwie wredne siostry, zazdrość i nienawiść. A im miłość głębsza, tym więcej w niej emocji, erotyki. Jeśli ktoś zostanie odrzucony, kochanka, czy kochanek, to taka osoba nie zawsze potrafi z tym się pogodzić. Silne emocje w połączeniu z zagubieniem mogą prowadzić do patologicznych zachowań. Znane to jest i psychologom i kryminologom. Podejrzewam, że znane to jest każdemu, kto mocno pokochał i został zdradzony lub porzucony. Od tysięcy lat ludzie zabijają siebie i innych właśnie z miłości. Na szczęście to nie zasada, ale wyjątek. W sam raz jednak, by opisać różne formy normy i patologii w powieści kryminalnej.
Pana książki są w dużej mierze o tematyce kryminalnej i fantastycznej. Czy po podobną literaturę sięgał Pan we wczesnej młodości? A może już wtedy, kiedy był Pan chłopcem pojawiały się pierwsze próby i pisanie „do szuflady”?
Pierwsze książki przeczytałem mając 6 lat i od razu rzuciłem się na głęboką wodę, bo były to „Robinson Crusoe”, „W pustyni i w puszczy” oraz „Winnetou”. Nieświadomie opuściłem etap bajek i baśni. To miejsce zajęły książki Juliusza Verne, przedwojenne przekłady przygód Tarzana, czy powieściowa seria Szklarskiego o Tomku Wilmowskim. Był Conan Doyle w całej rozciągłości, od „Świata Zaginionego”, po cykl z Sherlockiem Holmesem. Była klasyka powieści grozy. Potem Agatha Christie, Chandler, współczesne powieści kryminalne i fantastyka, od fantasy po science fiction. Ogarnąłem to wszystko do 16 roku życia, by przejść do klasyki światowej z Dostojewskim, Kafką, a potem czytać akurat modną literaturę iberoamerykańską. I wiersze, mnóstwo wierszy, od klasyki po najnowsze. To wszystko wrzało, gotowało się, aż przeszedłem na drugą stronę barykady. Z czytelnika stałem się autorem. Najpierw poetą. Moje wiersze publikowano w prasie literackiej głównie w latach 1980-81, w tym też czasie wygrałem kilka konkursów poetyckich. Ten etap burzliwy artystycznie i politycznie zamknęła spóźniona publikacja zbioru moich wierszy w 1984 roku. Po tych doświadczeniach zająłem się prozą, co praktykuję do dziś. I ani myślę przestać :)
Kryminały, horrory, fantastyka, ezoteryka… Odnoszę wrażenie, że to wszystkie rodzaje literatury, które wymagają największej wyobraźni.
Wyobraźnia dla pisarza jest nieocenionym darem :) Bez niej na półkach księgarskich stałyby tylko prace popularnonaukowe i pamiętniki. Niestety, by powstała komunikatywna opowieść trzeba wyobraźni nie raz ściągnąć cugle. Opaść na ziemię i skupić uwagę na realiach. Na drobiazgach, które sprawiają, że wydarzenia i postaci w nawet najbardziej „fantastycznym” utworze są wiarygodne dla Czytelnika. Wyobraźnia pozwala też przełamać schematy obowiązujące w danym gatunku, co z kolei może sprawić, że opowieść stanie się zajmująca dla Czytelnika. Jeden z krytyków był łaskaw nazwać mnie „barbarzyńcą o manierach dżentelmena”, bo często burzę normy gatunkowe, a jednocześnie w narracji posługuję się klasycznym językiem kolokwializmy zachowując tylko w dialogach. I tu koło się zamyka, bo moje upodobanie do klasycznego języka jest zapewne schedą po tym, co rozbudziło moją wyobraźnię. Czyli po eleganckich w formie przekładach Verne, Conan Doyle’a, Christie, po utworach polskich pisarzach z międzywojnia i lat 50-70 XX-go wieku, choćby Parnickiego.
Czy trudno o budowę napięcia w kulminacyjnym momencie, czy wyobrażenia i plany nakręcają się same, sprawiając, że napięcie tworzy się samoistnie?
Im dłużej piszę prozę, im więcej fabuł, czy to powieści, czy opowiadań, stworzyłem i zamknąłem, tym bardziej pisanie staje się dla mnie zagadkowym procesem. Bo najpierw jest inspiracja, potem chwila olśnienia. Rodzi się pomysł na utwór. Potem jednak muszę podejść do sprawy praktycznie, a więc ustalić, czy to pomysł na opowiadanie, czy powieść. Zapada decyzja i zaczyna się mrówcza praca. Przygotowanie szkicu utworu, w tym punktów węzłowych, gdzie trzeba podnieść napięcie, by lektura „wciągnęła” Czytelnika. Tyle że w praktyce może się okazać, iż plan zawodzi. Mało tego! W trakcie pisania dochodzi do kolejnych olśnień i fabuła usiłuje wymknąć się spod kontroli, a postać epizodyczna nagle staje się ważną drugoplanową. Struktura utworu się zmienia i diabli biorą cały mój chytry plan :) Napięcie jest, ale nie tam, gdzie początkowo być miało. Tak, jak już wspomniałem, proces twórczy, to dla mnie zagadka, niewyjaśnialna tajemnica.
W jakich momentach dopada Pana blokada twórcza?
Pojęcie blokada twórcza znane mi jest tylko z literatury :) Zajmuję się zbyt wieloma sprawami naraz, by popadać w stany depresyjne, jeśli coś „nie idzie”. Odkładam na później to, co akurat tworzy się z oporami i zabieram za inny tekst. Każdy utwór ma swój dzień :) Który jaki nie mam pojęcia, ale generalnie ta maszyna tak działa.
A jaki w życiu prywatnym jest Tadeusz Oszubski, jakie ma zainteresowania, co lubi robić w wolnym czasie?
Prawdę powiedziawszy, nie mam wolnego czasu. Wszystko dzieje się jednocześnie. Praca i relaks. Bo tyle wspaniałości mnie otacza! I literatura i film i plastyka i teatr i muzyka i niektóre dziedziny nauki, nawet kuchnia. To wszystko inspiruje prozaika we mnie, a jeśli prozaikowi zbraknie wiedzy na jakiś temat, to dziennikarz we mnie dobrze wie, jak znaleźć właściwą publikację albo człowieka, po czym wydobyć z nich potrzebne informacje. Interesuję się wieloma dziedzinami, zbyt wieloma, by zostać w którejś fachowcem, ale w sam raz, by zawodowo zajmować się pisaniem :)
Na co dzień pracuje Pan jako dziennikarz. Czy z perspektywy czasu mógłby się Pan podzielić spostrzeżeniami albo dać radę pomocną osobom, które próbują swoich sił w tej profesji?
Podstawową kwestią w dziennikarstwie jest ciekawość świata. Dodam do tego jeszcze otwartość na nowe doświadczenia, przy jednoczesnej odrobinie nieufności wobec tego, z czym mamy do czynienia. Dziennikarz może się czymś zachwycić, ale ma też obowiązek wszystkie informacje sprawdzić, czasem wielokrotnie. By to wszystko łączyć trzeba mieć jednocześnie i polot i skłonność do porządku. Czyli musimy łączyć w sobie mrówkę z motylem :) Dlatego dziennikarstwo to zawód, którego nie da się wyuczyć. Bo choć studia dziennikarskie co roku kończą w Polsce już nie setki, ale tysiące młodych ludzi, to w zawodzie na dłużej zostaje tylko garstka.
Czym obecnie zajmuje się Pan w dziennikarstwie? Co i gdzie Pana autorstwa można przeczytać?
Przez ponad 20 lat zajmowałem się w prasie regionalnej i ogólnopolskiej rozmaitymi formami dziennikarstwa, od reportażu po publicystykę. Redagowałem cudze teksty i pracowałem koncepcyjnie jako redaktor. Zajmowałem się też krytyką literacką i filmową. Jednak z rozmaitych przyczyn od 5 lat piszę materiały publicystyczne, głównie o odkryciach w różnych dziedzinach nauki. Materiały o tej tematyce regularnie publikuję w ogólnopolskich miesięcznikach „Czwarty Wymiar” i „Nieznany Świat”, których jestem stałym współpracownikiem.
Czy na koniec może Pan zdradzić nam i naszym czytelnikom, o czym będzie następna książka?
Zależy, która z moich książek ukaże się pierwsza w druku :) To nie kokieteria, bo kilka tytułów, według zapewnień moich Wydawców, powinno w 2016 roku trafić do księgarni. Na pewno będzie to kolejna powieść kryminalna z „Serii z Łuczniczką” zatytułowana „Młode”. Stwierdzenie, że to bardzo oryginalna fabuła, nie jest na wyrost, bo takiego jak tam wątku przewodniego generalnie nie wykorzystano dotąd w literaturze kryminalnej. Czytelnicy spotkają też w „Młodych” postaci znane im już z „Miłości”, w tym postać główną cyklu, czyli Jana Wirskiego. Kontynuowane są tam również niektóre wątki poboczne zasygnalizowane w „Miłości”.
W planach na 2016 rok są też inne książki, odrębne gatunkowo. Te książki już istnieją i „są na wylocie”, ale o tym, co obecnie piszę, wolę nie rozpowiadać, by nie zapeszyć :)
Bardzo dziękuję za rozmowę!
Tadeusz Oszubski – ur. 13 stycznia 1958 roku w Bydgoszczy. Dziennikarz i pisarz. Jego publikacje można znaleźć w miesięcznikach „Czwarty Wymiar” i „Nieznany Świat”. Debiutem książkowym był zbiór wierszy „Zostawiliśmy skrzydła w szatni” wydany w 1984 roku, a debiut prozatorski to publikacja w 1991 roku opowiadania „Hobby starszego pana”. Autor takich książek jak „Mesjasz”, „Tajemnicze istoty”, „Twierdza Nienawiści”, „Sfora”, „Miłość”. Za książkę „Drapieżnik” otrzymał nagrodę w II Ogólnopolskim Konkursie na Polską Powieść Współczesną. Za zbiór reportaży „Niewyjaśnione zjawiska w Polsce” był nominowany do nagrody dziennikarskiej Grand Press 2003.