Władca much Williama Goldinga obnaża stopniową dehumanizację. Ukazuje moc manipulacji, rolę przemocy i znaczenie kolektywnej wiary w miraże. Tym, co niewątpliwie wzmaga frenetyzm i potęguje niepokój jest niepohamowane oddanie samostanowienia przerażającym bohaterom. Dzieciom.
Podczas bliżej niesprecyzowanej wojny atomowej na tropikalną wyspę spada samolot. Szybko okazuje się, że żaden z dorosłych będących na podkładzie nie przeżył. Jedynymi ocalałymi są dzieci, kilku- i kilkunastoletni chłopcy z Wielkiej Brytanii.
Zgubna wolność
Początkowo rozproszeni na nieznanym lądzie rozbitkowie zbierają się przywołani dźwiękiem konchy odnalezionej przez pewnego siebie Ralpha i rezolutnego, lecz obrażanego i wyśmiewanego ze względu na tuszę Prosiaczka. Oto stwarzając zręby ładu zgromadzeni chłopcy przyznają prym Ralphowi, ustanawiają rolę muszli jako wyznacznika porządku. Wypracowują reguły wspomagające odnalezienie się w nowej rzeczywistości. Zgadzają się co do konieczności podtrzymywania ogniska – szansy ratunku oraz konieczności stworzenia prowizorycznych szałasów zapewniających bezpieczny nocleg. Jednak dzieci pozostają jedynie dziećmi. Niebawem ocaleni dzielą się na dwie grupy. Jedną, pod wodzą Ralpha z wiernie stojącym przy boku głosem rozsądku – Prosiaczkiem, drugą, centralizującą się wokół Jacka – antagonizującego, stwarzającego poprzez wizje wyśmienitej zabawy i lepszego pożywienia, mięsa, grupę myśliwych. Z czasem konflikt narasta. Dochodzi do tragedii i eskalacji przemocy. Do jakich dramatów doprowadzi brak wewnętrznych granic i zatracenie moralności? Czy istnieje granica zła i jakikolwiek przejaw autorefleksji, czy też nienawiść i świadomość braku odpowiedzialności niweluje człowieczeństwo?
Zatracona niewinność
Zdecydowanie Władca much stanowi niezwykle przyjmujący i dojmujący obraz upadku człowieka i wartości wyższych. Tym silniej oddziałujący, że bohaterami popadającymi w zezwierzęcenie uczynił Golding dzieci, najczęściej utożsamiane z niewinnością i czystością. Nic bardziej mylnego.
„Simon podniósł wzrok, czując ciężar swoich mokrych włosów, i spojrzał w niebo. Tam, w górze, po raz pierwszy pokazały się chmury, wielkie baniaste wieżyce piętrzące się wysoko, szare, kremowe, miedziane. Zasiadły nad wyspą, dławiły ją, powodując nieustannie ten duszący, dokuczliwy upał. Już nawet motyle uciekły z polanki, gdzie stało na patyku to szczerzące zęby, okapujące krwią ohydztwo. Simon spuścił głowę, zamykając oczy, a potem osłonił je dłonią. Nie było pod drzewami cienia, tylko wszędzie ta perłowa cisza sprawiająca, że nawet realne przedmioty stawały się złudne i nieokreślone. Stos świńskich bebechów przemienił się w czarną plamę much, które bzyczały jak piła. Po chwili muchy znalazły Simona. Nażarte siadały przy strużkach potu i piły. Łaskotały go w nozdrza, wyprawiały harce na udach. Były czarne, zielonkawe i nieprzeliczone; a przed Simonem stał na kiju Władca Much i uśmiechał się.”
Celebracja zła
Bezsprzecznie dzieło Goldinga stanowi epitafium dla moralności i cywilizacji. Dla wszelkich wartości nobilitujących człowieka i wynoszących go ponad prymitywizm. Alegoryczna opowieść wstrząsa czytelnikiem. Choć akty agresji nie porażają same z siebie brutalnością, studium nienawiści i kolektywnie podżeganego terroru wywierają potężne wrażenie.
Jak drastycznie krótka, łatwa do pokonania droga oddziela cywilizację wraz z całym swym dumnym inwentarzem ludzkiego rozwoju od wszetecznej bestialskości dyktowanej brakiem konsekwencji i obietnicą władzy totalnej?
Bez wątpienia Władca much jest refleksyjną, obowiązkową lekturą. Popycha do zadumy nad ukutą przez Hannah Arendt koncepcją, jak przerażająco banalne i powszechne może stać się czynione zło.
One Reply to “Władca much – William Golding”