„Jak mówić, żeby maluchy nas słuchały” – poradnik Joanny Faber i Julie King

„Jak mówić, żeby maluchy nas słuchały” to parentingowy tytuł dedykowany rodzicom dzieci między drugim a siódmym rokiem życia.

Jedna z autorek książki – Joanna – jest córką Adele Faber, która napisała „Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały. Jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły”. Wydana w 2013 r. pozycja osiągnęła fantastyczne wyniki sprzedażowe. Publikacja Joanny Faber i Julie King z 2017 r. nawiązuje do niej w pewnym stopniu, co powinno zachęcić czytelnika do sięgnięcia po „Jak mówić, żeby maluchy nas słuchały”. Zwłaszcza jeżeli ma kłopot z komunikacją z maluchami w wieku przedszkolnym.

Wszystko zostaje w rodzinie

Żeby było śmieszniej, druga autorka – Julie King – to przyjaciółka Joanny jeszcze z czasów dzieciństwa. Metody wychowawcze opisane przez Adele Faber pewnie przetestowano na obu dziewczynkach. Adele i matka Julie brały udział w prowadzonych przez dziecięcego psychologa Haima Ginotta warsztatach dla rodziców, były nimi zachwycone i to właśnie Ginott zainspirował Adele do pisania.

Forma poradnika Faber i King opiera się na tak zwanych study case’ach. Proponowane techniki są zilustrowane konkretnymi sytuacjami z udziałem konkretnych dzieci. Zilustrowane zresztą nie tylko w sensie przenośnym, ale i dosłownym. Autorami rysunków są Coco Faber, Tracey Faber i Sam Faber Manning. Niestety nie udało mi się znaleźć informacji na temat pokrewieństwa ilustratorów z Joanną Faber (co prawda nie szukałam szczególnie intensywnie), jednak mało prawdopodobne, aby cała gromada Faberów tworzących tę samą książkę nie miała wspólnych korzeni.

Czego uczy poradnik?

Faber i King mówią o uczuciach, współpracy, rozwiązywaniu konfliktów i chwaleniu. Rodzice dowiadują się, jak poradzić sobie z kłótniami przy stole, porannym przygotowaniem do wyjścia z domu, rywalizacją rodzeństwa, kłamstwami, skarżeniem, sprzątaniem, wizytą u lekarza, nieśmiałością, uciekaniem w miejscach publicznych, biciem czy zasypianiem. Ze wszystkim, co sprawia, że rodzicielstwo to ciężki kawał chleba i harówa od rana do nocy.

Co zwróciło moją uwagę?

Po raz kolejny w parentingowym tytule spotkałam się ze specyficznym podejściem do chwalenia dziecka. Za pierwszym razem czytałam o nim w „Magii rodzicielstwa” norweskiej psycholożki Hedvig Montgomery (przy okazji gorąco polecam tę lekturę każdemu rodzicowi!) i byłam trochę zaskoczona. Przedtem myślałam, że głównym problemem jest żałowanie pochwał dziecku, tymczasem sprawa jest bardziej skomplikowana. Zgodnie z tym co piszą autorki „Jak mówić, żeby maluchy nas słuchały”:

„Badania i obserwacje sugerują, że nie jest ważne, jak często chwalimy dziecko, ale w jaki sposób to robimy.”

Zdarza się, że od braku pochwał jeszcze gorszy jest ich nadmiar. Zwłaszcza gdy dorosły używa słów oceniających. Nikt nie lubi czuć się oceniany i szufladkowany, dzieci nie są wyjątkiem od tej reguły.

Carol Dweck, naukowczyni ze Stanford University, przeprowadziła ciekawy eksperyment. Dwie grupy dzieciaków dostały do rozwiązania test matematyczny. Pierwszą grupę pochwalono w sposób oceniający: „To naprawdę dobry wynik. Doskonale sobie poradziłeś.”. Drugą – opisowo, pokazując, że zauważono wysiłek dzieci: „To naprawdę dobry wynik. Musiałeś ciężko pracować.”. Potem prowadzący badanie zaproponowali rozwiązanie trudniejszego testu. Pomysł nie spodobał się uczestnikom pierwszej grupy, ponieważ obawiali się porażki. Za to druga grupa chętnie rozszyfrowała kolejne matematyczne zagadki i okazało się, że uzyskała znacznie lepszy wynik!

„Niewątpliwą korzyścią opisowej pochwały jest to, że można jej użyć nawet wtedy, gdy dziecku nie idzie dobrze – wystarczy opisać, co udało mu się do tej pory osiągnąć.” – wyjaśnia poradnik. – „(…) Problem w tym, że gdy się z czymś zmagamy, słowa krytyki mogą nas zniechęcać. Z kolei nieszczera pochwała („Nie martw się, dobrze sobie radzisz!”) potrafi człowieka doprowadzić do wściekłości (…).”.

Faber i King sugerują również, że czasem, zamiast pochwalić, można zadać pytanie, na przykład „Jak wpadłeś na taki pomysł?” Często wystarczy, że rodzic po prostu zauważy, co robi maluch, i zacznie rozmowę na ten temat.

Książka „Jak mówić, żeby maluchy nas słuchały. Poradnik przetrwania dla rodziców dzieci w wieku 2-7 lat” jest pełny takich pomocnych wskazówek. Myślę, że wiele z nich na pewno przyda się podczas wychowywania dziecka. Przy czym – jak z każdym poradnikiem – trzeba pamiętać o zachowaniu zdrowego rozsądku. Dzieci się różnią i to, co sprawdzi się w przypadku Tomka, u Zosi już niekoniecznie.

Wszystkie cytaty pochodzą z książki „Jak mówić, żeby maluchy nas słuchały. Poradnik przetrwania dla rodziców dzieci w wieku 2-7 lat” autorstwa Joanny Faber i Julie King


Za książkę do recenzji dziękujemy:

Komentarze

komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Facebook IconTwitter IconŚledź nas n Instagramie!Śledź nas n Instagramie!

Korzystając z tej witryny akceptujesz politykę prywatności więcej informacji

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close