Dzieciństwo nie zawsze jest radosne… – „Nazywam się Cukinia”

Jakiś czas temu miałam przyjemność recenzować film Nazywam się Cukinia, niedawno zaś sięgnęłam po książkę, na podstawie której powstała ta animacja. Pozycja ta pozwoliła mi jeszcze lepiej poznać niepisane prawa, według których toczy się życie w domu dziecka, a także przypomnieć sobie czasy dzieciństwa i skonfrontować z dzieciństwem Cukinii. Czy Was też najdą podobne refleksje?

 

„Nazywam się Cukinia” to opowieść o małym chłopcu, który w wyniku nieszczęśliwego wypadku traci matkę i trafia do domu dziecka. Tam poznaje, co to miłość i przyjaźń, ale i problemy związane z brakiem akceptacji czy dominacją silniejszych od siebie. Główny bohater to dziewięcioletni Ikar, na którego wszyscy wołają „Cukinia”. Za jego sprawą czytelnik wnika w świat porzuconych, często niekochanych dzieci i dowie się, z jakimi problemami borykają się one na co dzień. 

Opowieść z przesłaniem

Adresowana do dorosłych powieść, nie unika trudnych tematów, pozwala jednakże spojrzeć na świat z innej perspektywy – i dużo się nauczyć. Smutna, szczera, skłaniająca do rozmyślań lektura, którą każdy rodzic powinien przeczytać i wyciągnąć dla siebie lekcję. Książka ta zwraca uwagę na ważne kwestie, uczy, bawi i uzmysławia, jak ważne w wychowaniu dziecka są miłość, przyjaźń i obecność rodzica. Te, niby fundamentalne wartości, w dzisiejszych czasach często są spychane na margines, co jest poważnym błędem wychowawczym. Sięgając po „Nazywam się Cukinia” można go uniknąć.

Rodzice mogą się bić ze sobą albo przywiązywać nas do kaloryfera, albo siedzieć w więzieniu, albo pić czy coś jeszcze gorszego, ale jeśli jesteśmy u siebie i to są nasi rodzice, to i tak zawsze będzie nam lepiej niż w Fontaines.

 

Autor w niezwykle precyzyjny sposób opisuje problemy dzieci. Książka została napisana za pomocą zabawnego języka, którym na co dzień posługują się jej bohaterowie. Naiwność i szczerość dzieci, które nieporadnie próbują tłumaczyć świat dorosłych mogą momentami rozbawić do łez. Niech Was to jednak nie zmyli – w powieści „Nazywam się Cukinia” jest znacznie więcej scen do płaczu niż do śmiechu. I niech to będzie dla nas otrzeźwiające.


Za egzemplarz recenzencki dziękujemy:

Komentarze

komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Facebook IconTwitter IconŚledź nas n Instagramie!Śledź nas n Instagramie!

Korzystając z tej witryny akceptujesz politykę prywatności więcej informacji

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close