Odkładając na półkę „Czerwień rubinu” byłam zasmucona faktem, że na drugi tom z kolejnej trylogii Kerstin Gier muszę poczekać kilka miesięcy. Minęły one jednak stanowczo zbyt szybko i tak oto jestem świeżo po lekturze „Błękitu szafiru”. Czy warto było czekać?
Zdecydowanie tak. W tym tomie Gwendolyn pobiera intensywne nauki języków, fechtunku, dworskiej etykiety, tańca i innych umiejętności, które są jej niezbędne, gdy wraz z Gideonem przenosi się w czasie. Akcja bawi i wciąga już od pierwszej strony, na której to Gwen i Gideon wracają do swoich czasów i zostają przyłapani na… całowaniu się w kościele.
Proszę państwa, tu jest kościół! Tu nie wolno się całować!
Przestraszona otworzyłam oczy i cofnęłam sie gwałtownie, oczekujac widoku staromodnego księdza w rozwianej sutannie, który z oburzoną miną kroczy w naszą stronę, by zadać nam surową pokutę. Ale to wcale nie był człowiek. To był mały gargulec, który przysiadł na kościelnej ławce tuż obok konfesjonału i patrzył na mnie tak samo zaskoczony jak ja na niego.
Choć w zasadzie to było raczej niemożliwe, bo mojego stanu nie dałoby się już nazwać zaskoczeniem.
Wszystko zaczęło się od tego pocałunku. Gideon de Villiers pocałował mnie – Gwendolyn Shepherd. Oczywiście powinnam była zadać sobie pytanie, skąd nagle wpadł na ten pomysł – w konfesjonale, gdzieś w Belgravii w 1912 roku – tuż po naszej rozpaczliwej ucieczce, w której przeszkadzała mi nie tylko sięgająca do kostek, wąska suknia z komicznym marynarskim kołnierzem.
Podróże, sekrety i pierwsza miłość
Akcja „Błękitu szafiru” opiera się na częstych podróżach w czasie Gwen i Gideona oraz ich wzajemnej, trudnej relacji. Raz się przyciągają, raz się odpychają, a dzieje się tak w dużej mierze za sprawą osób trzecich i ich licznych intryg. Komu zależy na skłoceniu tej dwójki podróżników? Przede wszystkim Charlotcie oraz Strażnikom.
Gwen dużo podróżuje bez Gideona – za pomocą chronografu musi nauczyć się kontrolować swoje przenosiny w czasie. Dzięki tym podróżom nastolatka dowiaduje się wiele na temat swojej rodziny i wydarzeń z przeszłości. Cały czas próbuje znaleźć odpowiedzi na nurtujące ją pytania: dlaczego Paul i Lucy uciekli? Gdzie ukryty jest drugi chronograf? O co naprawdę chodzi Strażnikom i jakie są ich sekrety? Dlaczego Rubin jest najważniejszy? I co z tym uczuciem do Gideona?
Ekranizacja bestssellerowej trylogii
„Błękit szafiru”, jak to u Kerstin Gier bywa, zakończył się w bardzo emocjonującym momencie. Bardzo zasmuciła mnie informacja, że na ostatni tom z tej serii trzeba poczekać do nowego roku. Na osłodę jednak udało mi się znaleźć w sieci ekranizację Trylogii Czasu. Zachęcam i Was do obejrzenia filmów i porównania ich z książką. Moim zdaniem ekranizacja jest całkiem udana, co nie jest oczywiste w przypadku ekranizacji powieści. Wersja filmowa zachwyciła mnie strojami, wnętrzami oraz efektami spcecjalnymi. Trochę wkurzała mnie postać filmowego Gideona – moim zdaniem ten z książki jest zdecydowanie fajniejszy. A Wy co sądzicie?
Za egzemplarz recenzencki dziękujemy:
2 Replies to “Czy podróże w czasie rzeczywiście są tak fascynujące? – „Błękit szafiru” Kerstin Gier”