„Wesele” – reż. Wojciech Smarzowski

Zdjęcie główne - Wesele - Wojciech Smarzowski

Wielokrotnie nagradzany twórca takich filmów jak „Drogówka”, „Dom zły” czy „Kler” wraca z kolejną mocną produkcją. „Wesele” Wojciecha Smarzowskiego już weszło do kin.

Plakat promujący film „Wesele” (reż. Wojciech Smarzowski).

Nie jest to pierwszy film Smarzowskiego o tym tytule, ale tegoroczne „Wesele” ma naprawdę niewiele wspólnego ze swoim poprzednikiem z 2004 r. Różni je znacznie więcej niż użycie na plakacie hebrajskiej litery lamed zamiast polskiego „L”. Nawiasem mówiąc, reżyser planuje nakręcić jeszcze jedno „Wesele”, tym razem jako staropolską „Swaćbę” z fabułą przeniesioną w czasy Mieszka I.

W najnowszej produkcji mierzy się przede wszystkim ze zjawiskiem antysemityzmu (i w ogóle ksenofobii), a robi to we właściwy sobie sposób czyli bezlitośnie, bo przecież Smarzowski jeńców nie bierze (sic.). Jak mówi w wywiadzie z Jackiem Szczerbą dla Gazety Wyborczej:

Kino musi uwierać, poruszać emocjonalnie, śmieszyć albo jątrzyć, prowokować intelektualnie. A czasem może też być ostrzeżeniem. Jeżeli nie ma żadnej z tych emocji, to po co wyciągać kamerę z samochodu?

Przemysław Przestrzelski i Michalina Łabacz - Wesele
Kadr z filmu „Wesele” (reż. Wojciech Smarzowski, źródło: Multikino.pl). Na zdjęciu Przemysław Przestrzelski w roli Janka Scuczyńskiego i Michalina Łabacz jako Kasia Wilk.

Dwa czasy, jedno miejsce

Akcja „Wesela” rozgrywa się na dwóch płaszczyznach czasowych, współcześnie i w 1941 r. Łączy je miejsce – miejscowość na Podlasiu, niedaleko Jedwabnego. Sceny z różnych momentów dziejowych są sprawnie przeplecione, chwilami wręcz nachodzą na siebie. Tu ukłon w stronę operatora Piotra Sobocińskiego i montażysty Krzysztofa Komandera. Wykonali kawał dobrej roboty. Wrażenie zrobiła na mnie również scenografia (Marek Warszewski) i kostiumy (Magdalena Rutkiewicz-Luterek), zwłaszcza jeśli chodzi o lata wojenne. Co do muzyki, szczególnie zapada w pamięć piękna piosenka z samej końcówki filmu, ale ujmują też lekkie żydowskie przyśpiewki niepokojąco kontrastujące z makabrą lat 40. XX w. (za ścieżkę dźwiękową odpowiada Mikołaj Trzaska).

W czasach współczesnych właściciel masarni Ryszard Wilk (rewelacyjny w tej roli Robert Więckiewicz) właśnie urządza wesele dla córki Kasi (Michalina Łabacz). I nagle świat wali mu się na głowę. Ktoś nagrał film ujawniający, jak nieetycznie jest prowadzony biznes Wilka i teraz go szantażuje, żądając sowitego okupu. Partner biznesowy opóźnia podpisanie umowy, zatem Wilk nie ma jak zapłacić Ukraińcom pełnej kwoty za obsługę wesela, nie wspominając o okupie. O dwa tygodnie za wcześnie przyjeżdżają wynajęci pracownicy z Azji. Żona (Agata Kulesza) chce się z nim rozwieść. Jego syn zaś, laureat historycznych olimpiad i przy okazji antysemita, razem z kumplami podpala dom Ukraińców (sceny są tak nakręcone, żeby wzbudzić oczywiste skojarzenie ze spaleniem w stodole Żydów osiemdziesiąt lat wcześniej). Jak na ironię losu, na dokładkę Wilk dowiaduje się, że sam jest Żydem.

Druga płaszczyzna czasowa jest pokazana jako wspomnienia Dziadka Antoniego (nieżyjący już Ryszard Ronczewski, który zmarł z powodu koronawirusa jeszcze w trakcie kręcenia filmu), przybranego ojca Ryszarda. W brutalny sposób zestawia ze sobą miłość i nienawiść. Opowiada o zakazanym uczuciu łączącym Polaka (młodego Antoniego Wilka znakomicie zagranego przez Mateusza Więcławka) i Żydówkę (równie dobra Agata Turkot).  O prześladowaniach Żydów, aż wreszcie ich pogromie w rodzinnej miejscowości Wilków. 

Światełko w tunelu 

Prawdę mówiąc, dużo bardziej do mnie przemawia właśnie historia z czasów Zagłady. Podoba mi się w niej w zasadzie wszystko. Zdjęcia, muzyka, obsada (świetnie wypadł też Tomasz Schuchardt czyli Romek Wilk; ostatnio widziałam go na deskach Teatru Ateneum jako Don Juana i nie przekonał mnie do siebie, ale u Smarzowskiego wspaniale wszedł w rolę)…

Robert Więckiewicz - Wesele
Kadr z filmu „Wesele” (reż. Wojciech Smarzowski, źródło: Multikino.pl). Na zdjęciu Robert Więckiewicz w roli Ryszarda Wilka.

Weselne perypetie Ryszarda Wilka to trochę takie odgrzewane kotlety z innych filmów Smarzowskiego. Zbyt dosadne. Zwłaszcza motyw zoofilii, który nieprzyjemnie kojarzy się z pierwszym odcinkiem głośnego netfliksowego serialu „Czarne lustro”. Zresztą w ogóle nie podoba mi się sposób, w jaki wykorzystano w filmie świnie (sceny z kopaniem czy ujeżdżaniem) i nie wiem, czy nie powinna się temu przyjrzeć jakaś organizacja działająca na rzecz zwierząt.

Natomiast opowieść o wojennej miłości młodego Antka i żydowskiej dziewczyny Lei naprawdę mnie ujęła. Jest w niej piękno i świeżość pierwszego romantycznego uczucia, które na przekór wszystkiemu nie zostaje zniszczone przez całą ohydę Holocaustu. Ten jeden Antek (choć bynajmniej nie kryształowy), kochający i ryzykujący własne życie po to, żeby uratować cudze, sprawia że po wyjściu z kina nie ma się ochoty strzelać do ludzi, bo tacy są źli, ale jednak gdzieś tam jeszcze tli się nadzieja.

Prawda w oczy kole

Poza tym Smarzowski, jak to Smarzowski, uderza w Kościół (dostało się m.in. Jędraszewskiemu za „tęczową zarazę”), wytyka Polakom pijaństwo, ksenofobię, zaściankowość, kombinatorstwo… Długo by wymieniać. A już najbardziej „niepatriotyczne” ze strony reżysera jest odkrywanie niechlubnych kart polskiej historii. Prawda w oczy kole, a że obecne władze lubią się z nią mijać (szerokim łukiem), nie powinno dziwić, że „Wesele” nie otrzymało dotacji Państwowego Instytutu Sztuki Filmowej. Tym bardziej, że Smarzowski nie ukrywa swojej niechęci do kierunku, w jakim obecnie zmierza polska edukacja. I tu cytat ze wspomnianego wyżej wywiadu dla Gazety Wyborczej:

(…) Nasza historia wciąż jest poddawana zabiegom upraszczania, prostowania i przemilczania. Wystarczy zajrzeć do szkolnych podręczników – od zawsze pewne tematy były starannie omijane. Czasem wzmianka albo niepełna informacja. Jak o Jedwabnem. Więc film może czasem spełniać funkcję edukacyjną, skoro szkoła tego nie robi. I nie mówię o nauczycielach. Mówię o instytucji. Nie sądziłem, że ktoś zatęskni za panią Zalewską – minister Czarnek to już dramat. Niedługo dzieciaki będą się uczyć z Biblii. Jeden podręcznik do wszystkiego. Duża oszczędność na budżecie państwowym i domowym.

Łopatą po głowie

Tak, Smarzowski wali łopatą po głowie, ale to nie czas na delikatne metafory. Główny przekaz „Wesela” nie jest kierowany do ludzi, którzy widzą historyczne paralele, potrafią rozpoznać zło w zarodku i zareagować, zanim będzie za późno. Nie jest też dla tych, co podpalają mieszkania podczas Marszu Niepodległości i używają mowy nienawiści na co dzień, bo do nich nie przemówi żaden głos rozsądku. Nie, „Wesele” to mocny kopniak w tyłek przede wszystkim dla ignorantów i konformistów, którzy wolą powiedzieć „to nie mój problem, nie mam z tym nic wspólnego, to nie ja na nich głosowałem” i odwrócić wzrok. Bierność jest pożywką dla zła i głupoty, które obecnie mamy w nadmiarze. Pora coś z tym zrobić. 

Zwiastun filmu „Wesele” (reż. Wojciech Smarzowski).

Za zaproszenie na seans dziękujemy:

Multikino logo

Komentarze

komentarze

One Reply to “„Wesele” – reż. Wojciech Smarzowski”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Facebook IconTwitter IconŚledź nas n Instagramie!Śledź nas n Instagramie!

Korzystając z tej witryny akceptujesz politykę prywatności więcej informacji

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close