Komiks to nie tylko superbohater i prymitywne dialogi

Kiedyś komiksy kojarzyły mi się głównie z Marvelem, płytkimi postaciami, mocno uproszczonymi dialogami i niespecjalnie atrakcyjnymi obrazkami. Do czasu. Zdarzyło się tak w moim życiu, że zaczęłam pracować w bibliotece. Nastawiłam się na stereotypową pracę i stereotypowych współpracowników, tymczasem jak zwykle okazało się, że stereotypy niekoniecznie odzwierciedlają rzeczywistość w całej jej złożoności. Zwłaszcza w przypadku konotacji zawód-charakter.

Mianowicie pracowała ze mną kobieta, która nie miała kompletnie nic wspólnego z wizją typowej „bibliotekary” w spódnicy za kolana, bezpłciowym sweterku i okularach w rogowej oprawie. Nie. Zamiast tego zafundowano mi pracę z fanką ciężkiej muzyki rockowej, tatuaży, glanów, zdecydowanie lewicowych poglądów, no i właśnie komiksów. Chyba nie muszę dodawać, że taka niespodzianka była dla mnie miłym zaskoczeniem i, jak się okazało, cennym doświadczeniem. Cennym między innymi w odniesieniu do powieści graficznej. Krótko mówiąc, zaraziła mnie swoją pasją. No, może pomijając belgijską serię „Thorgal”, do której jakoś nie udało jej się mnie przekonać. Jednak, żeby nie zostać zaraz zbesztaną przez jakiegoś entuzjastę „Thorgala”, przyznaję bez bicia, że ilustracje naszego polskiego rysownika Grzegorza Rosińskiego biją na głowę dzieła wielu innych rysowników komiksowych i bez wątpienia odgrywają kluczową rolę we wspomnianej serii.

Tymczasem moją uwagę przyciągnęły nieco inne komiksy. Komiksy, które wbijają w fotel, dogłębnie poruszają, zachwycają graficznie i stanowią prawdziwe wyzwanie intelektualne. Tak, istnieją takie komiksy. I wcale nie jest ich tak mało, jak mogłoby się wydawać. Żeby nie tworzyć całego elaboratu, który koniec końców zanudzi nawet życzliwie nastawionego czytelnika, opowiem tylko o kilku z nich. O tych, które zapadły mi w pamięć naprawdę mocno.

„Parenteza”, Elodie Durand

Zacznimy od „Parentezy” Elodie Durand. Jeszcze długo po lekturze tego komiksu nie mogłam się otrząsnąć. Parenteza jest komiksem wysokich lotów. Wzruszającym, momentami wstrząsającym, głębokim w przekazie.

Wizualnie powieść jest bardzo minimalistyczna – czarna kreska na białym tle, bez przekombinowania. Pomimo to, a może właśnie dlatego, obrazy są tak wyraziste, że wręcz dotykają naszych emocji, czasem tylko lekko je trącając, a czasem bezlitośnie szarpiąc. Komiks – nawet jak na komiks – nie jest przegadany. Nie ma w nim zbędnych słów, wszystko opiera się głównie na obrazie.

Nie chcę spoilerować, jeśli ktoś tego nie czytał, a chce przeczytać, więc powiem tylko, że w dużym skrócie fabuła sprowadza się do historii dziewczyny chorej na epilepsję. Jest przedstawiona z perspektywy osoby chorej, przez co – przynajmniej takie jest moje wrażenie – wzbudza silniejsze emocje, które przeżywamy jakby dwutorowo. Z jednej strony utożsamiając się z bohaterką i czując razem z nią, a z drugiej strony jako współczujący obserwatorzy. Podsumowując, komiks przypomina emocjonalne podwójne espresso. Mocne jak cholera.

„Logikomiks. W poszukiwaniu prawdy”, Apostolos Doxiadis, Christos H. Papadimitriou i inni

Komiksem z zupełnie innej bajki jest „Logikomiks. W poszukiwaniu prawdy”. Ten nie gra już tak na emocjach, ale za to bardzo konkretnie stymuluje szare komórki do pracy. Stworzyła go ekipa greckich autorów z Apostolosem Doxiadisem i Christosem Papadimitriou na czele. „Logikomiks” opowiada o życiu genialnego matematyka, filozofa i przede wszystko logika Bertranda Russella, zatem nie powinno dziwić, że wzięli go na warsztat akurat Doxiadis – absolwent matematyki z Columbia University w Nowy Yorku, i Papadimitriou – informatyk, który wykładał m.in. na Harvardzie i w Massachusetts Institute of Technology.

Historia Russella jest w ciekawy i dowcipny sposób przepleciona z kulisami tworzenia komiksu, takim „making of”. Dzięki temu możemy spojrzeć na komiks oczami komiksiarza. Zobaczyć „z czym to się je” i przekonać, że zrobienie dobrego komiksu to nie żadna bułka z masłem. Przy tym sami autorzy stają się poniekąd bohaterami własnego dzieła. Przestają być anonimowi, a czytelnik zaczyna na nich patrzeć jak na starych znajomych.

Ta powieść graficzna, poza tym, że jest doskonała pod kątem rysownictwa i przyciąga wzrok przyjemnie nasyconymi barwami, aż kipi od filozoficznych i matematycznych zagwozdek. Na szczęście podaje je w bardzo przystępny sposób. Nawet laik jest w stanie połapać się w labiryncie intelektualnych zagadek „Logikomiksu”.

Sam życiorys Russella wciąga; w końcu był nietuzinkową postacią. Mało tego, że wymiatał, jeśli chodzi o nauki ścisłe, to jeszcze dostał Nobla w dziedzinie… literatury! Tak, ten prawdziwy człowiek renesansu zdobył uznanie także w kręgach humanistów. Choć z moralnością rozumianą po chrześcijańsku było u niego nieco na bakier, ale o tym najlepiej dowiedzieć się samemu podczas lektury komiksu. Przecież nie będę zdradzać wszystkich smaczków. Polecam „Logikomiks” każdemu, kto potrafi docenić świetną kreskę i porywającą treść zachęcającą do pogłówkowania.

„Samotnik”, Christophe Chabouté

Pora znów zmienić klimat i tym razem zająć się „Samotnikiem” stworzonym od A do Z przez Francuza Christophe’a Chabouté. Komiks stanowi swoiste studium samotności. Nie wiem, na ile autor czerpał z własnego życia, ale biorąc pod uwagę jego wnikliwe podejście do tematu, sądzę, że prywatne doświadczenia Chabouté musiały wpłynąć na koncepcję „Samotnika”. Inaczej bohater nie byłby tak przekonujący, a historia – choć metaforyczna – nie miałaby w sobie za grosz autentyzmu i uniwersalizmu. A ma.

Czarno-biała grafika, okrojenie miejsca akcji do latarni morskiej, którą zamieszkuje tytułowy bohater, zaledwie kilkoro postaci i niemal całkowita rezygnacja z dialogów składają się na niebywałą oszczędność formy. Paradoksalnie jej minimalizm maksymalizuje treść powieści. Zabieg dobrze znany, ale w tym przypadku wykonany po mistrzowsku.

„Samotnik” zrobił na mnie ogromne wrażenie i jedynym zgrzytem – choć niestety istotnym – było jego zakończenie. Według mnie jest mało prawdopodobne, ale to moje zdanie, z którym nie musicie się zgadzać. Tak czy inaczej komiks jest znakomity i warto go przeczytać.

Mam nadzieję, że udało mi się kogoś zachęcić do sięgnięcia po komiksy. Mam też nadzieję, że żaden miłośnik Marvela nie obraził się za wstęp. Znam wiele osób, do których przemawia marvelowska konwencja i nie chcę tego oceniać. Do mnie po prostu nie trafia. Na szczęście świat komiksów okazał się tak różnorodny, że chyba każdy może znaleźć w nim coś dla siebie.

Komentarze

komentarze

2 Replies to “Komiks to nie tylko superbohater i prymitywne dialogi”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Facebook IconTwitter IconŚledź nas n Instagramie!Śledź nas n Instagramie!

Korzystając z tej witryny akceptujesz politykę prywatności więcej informacji

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close