Na tropie skarbu w przedwojennym Gdańsku

gdańskiChciałabym Was zaprosić w kolejną podróż w czasie, tym razem za sprawą książki Piotra Schmandta „Gdański depozyt”. Autor zaprasza nas do Gdańska, kiedy II wojna światowa wisi w powietrzu i widać wyraźną niechęć Niemców wobec Polaków. Kto czuje w sobie żyłkę detektywistyczną i chce podążać tropem skarbu? Uwaga! Chętnych do jego znalezienia jest więcej…

Ponieważ w książce pojawia się bardzo wielu bohaterów, bezpośrednio lub pośrednio ze sobą powiązanych, nie będę ich szczegółowo opisywała. Zwłaszcza, że część z nich ma podwójną tożsamość. Dużo ważniejsze jest to, że na kartach powieści została stworzona intryga, w której toczy się gra o wysoką stawkę. Jak dużą? Tego czytelnik w zasadzie na początku może się tylko domyślać, bowiem nie jest wprost napisane, co dokładnie będzie w znalezisku. Do polskiego komisariatu zaczynają przychodzić tajemnicze listy o ukrytym skarbie. Wywołują niemałe poruszenie i skłaniają pracowników komisariatu do niestandardowych i nie zawsze zgodnych z prawem działań. Nie spodziewają się jednak, że nie tylko oni zamierzają odnaleźć ważne dla polskiego narodu przedmioty. Do gry włączają się szpiedzy kilku narodowości…

„-Po co była akcja z Georgiem Rookiem?

– Chciał grać dla siebie.

– Chciał, wiemy. A ty nie chciałeś? Sprzedałbyś niemiecką ojczyznę, bydlaku!

– Ale ja myślałem o przetargu. Takim fikcyjnym. Żeby nasi dali więcej. Przecież i tak Niemcy uzyskaliby, co chcieli. A ja tylko zarobiłbym trochę. Uwierzcie, nie sprzedałbym Polakom ani jednej z tych rzeczy.

Mennonici spojrzeli po sobie i zaśmiali się złowrogo.

– Tymczasem działałeś planowo, z premedytacją. Wkradłeś się w łaski tej idiotki z komisariatu polskiego. Co, tak bezinteresownie? Z przypływu uczuć?”

Podczas czytania, zwłaszcza na początku, można się pogubić, ale wytrwałość zostanie nagrodzona! Każda postać nakreślona przez autora pojawia się w książce nie bez powodu. Wraz z rozwojem fabuły, kolejne elementy układanki wskakują na odpowiednie miejsce. Nie zmienia to faktu, że najwięcej zaskoczeń jest w finale. O ile w trakcie lektury wiele aspektów, zwłaszcza dotyczących zamiarów bohaterów można między wierszami znaleźć wcześniej, o tyle niewiele wiadomo na temat samego skarbu. Kto go zdobędzie? Kto wyjdzie zwycięsko, a kto odda życie dla idei lub bogactwa?

„Gdański depozyt” jest książką, którą czyta się szybko. Właściwie przez wielowątkowość trudno się od niej oderwać, czytelnik chce koniecznie wiedzieć, kto jest kim i co będzie dalej. Dla pasjonatów tego typu lektury, to prawdziwa uczta. Tymczasem to, co mi się podobało poza dobrze skonstruowanym kryminałem, to ukazanie uroku i piękna przedwojennego Gdańska. Kościoły, uliczki, kamienice są opisane w taki sposób, że bez problemów można wyobrazić sobie urokliwość tego miejsca i oczyma wyobraźni wybrać się na krótki spacer.


Za egzemplarz do recenzji dziękujemy

oficynka

Komentarze

komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Facebook IconTwitter IconŚledź nas n Instagramie!Śledź nas n Instagramie!

Korzystając z tej witryny akceptujesz politykę prywatności więcej informacji

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close