„Ktoś, kogo znałam” Paige Toon

kogo znałamKtoś, kogo znałam autorstwa Paige Toon to coś dla fanów niełatwej miłości. Choć wydawać by się mogło, że o tej tematyce napisano już praktycznie wszystko – dzięki tej historii dostrzegłam kolejne, równie dobre zakończenie i splątaną ku niemu ścieżkę. Niełatwo pokonać ostre życiowe zakręty i Leah, która jest główną bohaterką, wie o tym doskonale.

Na pierwszy rzut oka romans, który mógłby znudzić, tych, którzy za tym gatunkiem nie przepadają. Jednak po wejściu w fabułę, to opowieść o wielu wątkach, wielu stratach, odnalezieniach i poszukiwaniu szczęścia.

Kogo właściwie znamy?

Leah jest jedyną biologiczną córką swoich rodziców. Biologiczną to słowo klucz, bo przez ich rodzinny dom przechodzi wiele dzieci – tworzą dla nich rodzinę zastępczą. Każde kolejne dziecko trafiające pod ich dach ma za sobą trudne przejścia. Ich opiekunowie pili, brali narkotyki, byli współuzależnieni, zmarli lub po prostu nie potrafili zapewnić swoich pociechom bezpiecznego życia.

Za każdym nowym wychowankiem ciągnie się jego przeszłość. George jest jednym z tych, którzy mierzą się z ogromnymi demonami. Rozdzielono go z siostrą i trafił do rodziców Leah. Dziewczyna od razu wiedziała, że stanie się dla niej kimś wyjątkowym. Aż do dnia, gdy po prostu znika.

Theo to sąsiad z bogatej rodziny, który ma w życiu wszystko oprócz miłości. Staje się dla Leah najlepszym towarzyszem podczas wędrówek po górach. Ta trójka, choć tak różna, tworzy paczkę odporną na wiele. Są dla siebie nieocenionym wsparciem.

Blizny w sercu

Po zniknięciu Georga Leah wiąże się z Theo. Tworzą zgrane małżeństwo i mają cudną córeczkę. Niestety, wskutek wypadku, który pod wpływem alkoholu powoduje Theo, Leah musi sama mierzyć się z codziennością. I wszystko idzie w miarę dobrze, aż do śmierci jej ukochanego ojca. Bo gdy łzy smutku opadają, na pogrzebie zjawia się George. I wtedy Leah już sama nie wie, czy ma zaufać swojemu sercu. Powracają wspomnienia, które zagrzebała głęboko w swojej pamięci.

Ktoś, kogo znałam to bardzo dobra powieść, która wywołała we mnie masę emocji. Gdy poznajemy Leah jako dziecko w domu pełnym dzieci z problemami, ogromnie jej współczułam. Miała w sobie mnóstwo zrozumienia dla sytuacji, w której postawili ją rodzice.

Gdy George opowiada o swoim życiu, czułam okropną niesprawiedliwość. Zaś gdy do ich życia wkracza Theo, pojawia się ulga, że mogą na siebie liczyć. Moim zdaniem ta wielowątkowość pozwala nam jako czytelnikom lepiej to wszystko zrozumieć. Retrospekcje Leah są niezbędna, by poznać jej punkt widzenia i docenić, przez co właściwie przeszła. Jakie straty emocjonalne poniosła. I że wybór między dwoma najlepszymi przyjaciółmi został podjęty bez jej udziału.

Ktoś, kogo znałam, polecam z całego serca. Oprócz oczywistego motywu miłosnego dzieje się tu wiele ważnych rzeczy. Dzieci przychodzące z rozbitych rodzin znajdują nowe, dorastają, wyruszają układać własne losy. A po latach i tak mogą wrócić do ludzi, którzy dali im wiele miłości. Wzruszyłam się nie raz i nie dwa towarzysząc Leah w jej rozterkach. Bardzo chciałam, aby odnalazła szczęście, które przed laty umknęło jej z rąk.

Ktoś, kogo znałam, to opowieść o przyjaźni, miłości, wierności i oddaniu. O poszukiwaniu własnego miejsca. Bo choć wydaje się, że nowe miejsca są fascynujące a ludzie ciekawi, to i tak powroty do miejsc szczęśliwego dzieciństwa są najlepsze. I potrafią przynieść ulgę i odnaleźć spokój i miłość.


Za egzemplarz do recenzji dziękujemy wydawnictwu

Wydawnictwo Albatros logo albatros na tle słońca czarno-biała grafika

Komentarze

komentarze

Facebook IconTwitter IconŚledź nas n Instagramie!Śledź nas n Instagramie!

Korzystając z tej witryny akceptujesz politykę prywatności więcej informacji

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close