„Euforia” Elin Cullhed

euforia elin cullhed„Euforia” Elin Cullhed obejmuje ostatni rok życia Sylvii Plath. Autorki zamkniętej w roli żony i matki. Kobiety o emocjach zbyt wielkich, by pomieścić w pojedynczym organizmie. W nazbyt wymagającym środowisku, w za trudnym otoczeniu, aby utrzymać się na powierzchni.

Sylvia Plath w świadomości czytelniczej utrwalona została przez pryzmat „Szklanego klosza” – autobiograficznej opowieści traktującej o powolnym zatapianiu się w otchłani szaleństwa – pozornie bezpodstawnie, znikąd. Kultowa powieść ukazująca stopniowe popadanie w odmęty zajętego chorobą psychiczną i cierpieniem umysłu, stała się opus magnum pisarki, która dożywotnio pozostała zatrzaśnięta w ciasnej klatce własnych emocji, aspiracji i demonów.

Jaka jest Plath w powieści Cullhed? Jest intensywna. Intensywność stanowi cechę, która wysuwa się na pierwszy plan. Tworzy jednocześnie probierz zakotwiczenia bohaterki w świecie realnym, niewspółgrającym z rzeczywistością rozgrywającą  się wyłącznie na płaszczyźnie odczuć i wyobrażeń. Obserwujemy poetkę, niejako wchodzimy w plątaninę myśli i lęków. Wewnętrzna kakofonia charakteryzująca zewnętrznie subtelną, niepewną kobietę prawdopodobnie dla części odbiorców zostanie zarejestrowana jako męcząca. Nic dziwnego – ciężko, nawet w roli świadka,  nadążać za nieustającą gonitwą rozważań, obaw i nienaturalnie silnych uczuć. Jednak autentyczność zagubienia, którego wyrazem są rozliczne przemyślenia i silne afekty, zarazem delikatność i nieporadność Plath, przejmują i angażują.

W klinczu

„Boże, tak mi dobrze, teraz, gdy mam umrzeć. Widzę wszystko o wiele wyraźniej niż kiedykolwiek. Powinnam zawsze żyć po to, żeby umrzeć, to jest jak heroina, jak rausz, który czuje się na widok dawnego ukochanego tracącego oddech, bo wyczerpał już całe powietrze w swojej zbroi. Wąż musi zmieniać skórę, a ona blaknie niczym strzęp  materiału porzucony na angielskiej plaży. Ja wolę spłonąć, jestem przekonana o absolutnej przewadze pożaru, szczególnie jako metafory odnoszącej się do mojego życia. Ech, pożar, nie został powitany z otwartymi ramionami. Ech, jakież przerażenie wywołał, ogarniając pisaninę żyjącego człowieka, w której ów człowiek nieopatrznie widzi materiał na Nagrodę Nobla. Mówię wam, przyszłość mnie zapamięta. Nie muszę być skórą i czasem, i wczesnymi latami sześćdziesiątymi, bo czas zmieni się we mnie, choć bez mojego udziału. Nieskalaną jak wyrafinowane słowo na kartce olśniewającego tomu poezji.”

Bez wyjścia?

„Euforia” nie stanowi euforii. Bywa nią, ale nade wszystko jest szamotaniną. Plath miota się między miłością do niewiernego męża, Teda Hughesa, „trzymającego na bezpieczny dystans śmierć”, a nienawiścią. Między bezgranicznym oddaniem dzieciom, a poczuciem zniewolenia. Lawiruje pomiędzy iluzją przystosowania do statycznego życia na angielskiej prowincji i robótek ręcznych, a potrzebą ucieczki do metropolii, która pomieściłaby plany pisarskie i marzenia niespokojnej Amerykanki.

Wbrew wielkiej chęci życia, potrzeby przynależenia i bycia kochaną, jak nowotwór rozrastała się w jaźni twórczyni wszechspowijająca aura śmierci. Narzucone, wycyzelowane powody by przeżyć przestały być wystarczające. Mimo woli przetrwania i walki o ocalenie, to właśnie samobójstwo stało się jedyną i ostatecznie dokonaną formą uwolnienia.


Za egzemplarz recenzencki dziękujemy:

Komentarze

komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Facebook IconTwitter IconŚledź nas n Instagramie!Śledź nas n Instagramie!

Korzystając z tej witryny akceptujesz politykę prywatności więcej informacji

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close