W tym roku z wydawnictwa Egmont spadł prawdziwy deszcz „Baś”. Pojawiły się m.in. dwie książeczki o Basi i Franku, jedna o przyjaciółce Basi – Zuzi, jedna o pikniku oraz absolutny hit „Basia. Wielka księga przedszkola”.
Przyznam szczerze, że przed długi czas trzymałam się z daleka od „Baś”. Odstraszały mnie ilustracje Marianny Oklejak, które – choć sympatyczne – wyglądają trochę tak, jakby wyszły spod kredki pierwszoklasisty z podstawówki. A może taki był zamysł i ma to zachęcić maluchy do lektury? Kto wie? Mnie w każdym razie nie przekonują.
Jednak wkrótce okazało się, że nie miałam racji. Powiedzenie „nie oceniaj książki po okładce” w tym przypadku można nieco sparafrazować na „nie oceniaj książki po ilustracjach”. Historyjki Zofii Staneckiej z Basią w roli głównej mają w sobie coś magnetycznego. Są wymyślone specjalnie dla dzieci, ale potrafią wciągnąć nawet dorosłego.
Z jednej strony bawią, cieszą i pozwalają czytelnikowi wziąć udział w przygodach małych bohaterów. Z drugiej strony poruszają problemy mniejszej i większej wagi, oswajając je i – co ważniejsze – podpowiadając rodzicom właściwe rozwiązanie. Sprytny trik psychologiczny i kolejny dowód na to, że książki dla dzieci są nie tylko dla dzieci. Warto, żeby rodzice czytali je uważniej i brali sobie do serca.
„Basia, Franek i pielucha”
Franek jest mały i nie wszystko jeszcze umie. Na szczęście ma starszą siostrę Basię. To ona pokazuje mu świat.*
Książeczki o Basi i Franku są o tym, jak fajnie mieć rodzeństwo, i przy okazji pomagają uporać się z jakimś dziecięcym kłopotem. W tomie o pieluszce przychodzi pora na nauczenie Franka, jak korzystać z toalety. I nie jest to tak proste, jak mogłoby się wydawać… Ani tak trudne, żeby nie można było sobie z tym poradzić. Po pewnych irytujących perypetiach, dzięki pomocy siostry i mamy, Franek opanowuje nowe wyzwanie.
„Basia, Franek i samochody”
Franek ma wyścigówkę. Do startu… Gotowi? Start! Wrrrrum! Jeden zakręt, drugi… Na ostatniej prostej Franek wyprzedza Basię. Udało się! Jest pierwszy na mecie!
Książeczka o Basi, Franku i samochodach to prawdziwa gratka dla miłośników pojazdów. Poznają nie tylko wyścigówkę, ale także wóz strażacki, karetkę pogotowia, wóz policyjny i śmieciarkę. Na końcu czeka na nich gra na spostrzegawczość. Czy znajdą dwie takie same ciężarówki?
„Basia i przyjaciele. Zuzia”
Wszystko zaczęło się poprzedniego dnia. Zuzia grała w swoim pokoju na tablecie, gdy nagle usłyszała podniesiony głos mamy. Zbiegła po schodach i zobaczyła rodziców. Stali naprzeciwko siebie. Tata nic nie mówił. Mama miała zaczerwienioną twarz.
– Wyjeżdżam – powiedziała. – Nie wiem, kiedy wrócę.
Początek opowieści nie nastraja optymistycznie. Dokąd jedzie mama Zuzi? Dlaczego nie chce zabrać ze sobą córeczki? Czy tacie Zuzi uda się uspokoić dziewczynkę, a koleżanki i koledzy z przedszkola wybaczą jej złe zachowanie?
Historia o Zuzi zagrała na moich emocjach i jestem pewna, że dziecko zaangażuje się w nią jeszcze bardziej. W życiu przytrafiają się różne smutki i maluchy powinny wiedzieć o tym, że nie zawsze jest różowo. Jednak zawsze można postarać się, aby było lepiej, okazać innym życzliwość i uwierzyć w ich dobre intencje.
„Basia i piknik”
– Pani Marta powiedziała, że w sobotę będzie na polanie pod lasem piknik! – zawołała Basia. – Na przywitanie wiosny. Możemy tam przyjść i się bawić, a rodzice zrobią dobre rzeczy!
Opowiadanie o pikniku w zasadzie nie ma specjalnej wartości dydaktycznej. Po prostu dzieciaki z rodzicami spędzają miło czas na świeżym powietrzu. Jako dodatkowa atrakcja w pewnym momencie pojawia się motyw „prawie” jak z dobrego thrillera – w tajemniczych okolicznościach ginie Misiek Zdzisiek. Co się z nim stało?
„Basia. Wielka księga przedszkola”
Kiedy Basia była całkiem mała, chciała robić to samo co Janek. Raczkowała za nim wszędzie i próbowała go naśladować. A kiedy była trochę starsza, nie mogła się doczekać pójścia, jak on, do przedszkola.
– Jak dolosnę, będę pseckolacką – mówiła.
„Basia. Wielka księga przedszkola” opowiada o jednym z ważniejszych i bardziej emocjonujących doświadczeń w życiu dziecka – o pójściu do przedszkola. Składa się z czterech części przypisanych do czterech pór roku. Każda z tych części to kilka historyjek o przygodach Basi i innych dzieci w przedszkolu.
W książce pojawiają się typowe punkty sporne – np. niechęć do dzielenia się z innymi czy grymaszenie przy posiłkach. Oprócz tego mały czytelnik dowiaduje się, jak można obchodzić w przedszkolu Mikołajki albo Dzień Babci i Dziadka. Poznaje też zabawy charakterystyczne dla jesieni, zimy, wiosny i lata.
„Basia. Wielka księga przedszkola” jest faktycznie wielka, na pewno wystarczy na długo, oswoi lęk młodego człowieka przed nieznanym i zachęci do rozpoczęcia nowego, arcyciekawego etapu w życiu.
Dla każdego coś miłego
Oczywiście nie musimy kupować za jednym zamachem wszystkich nowości. Jeżeli rodzic dziecka w wieku przedszkolnym zastanawia się nad wyborem jednej z nich, na początek spokojnie może ograniczyć się do księgi przedszkola. Z kolei książeczki o Basi i Franku, o których wspomniałam wcześniej, to już inna grupa wiekowa. Są kartonowe i przeznaczone dla zupełnych maluchów. Myślę, że i jedne, i drugie warto mieć na półce. Albo wypożyczyć z biblioteki.
*Wszystkie cytaty pochodzą z recenzowanych książek.
Za książki do recenzji dziękujemy:
„Basia, Franek i pielucha”
„Basia, Franek i samochody”
„Basia i piknik”
„Basia. Wielka księga przedszkola”