Skusiła mnie okładka najnowszej książki Silvii Soler „Lato, które się zaczyna”. Ta przepiękna, magiczna i klimatyczna okładka zapowiada wakacyjną lekturę. Wakacyjna ona może i jest, ale na pewno nie do bezrefleksyjnego czytania.
Fabuła zdecydowanie nie należy do prostych ani przyjemnych. Jest to historia o ludziach, która swój początek ma jeszcze przed narodzinami dwójki głównych bohaterów – Julii i Andreu, a kończy się, gdy oboje mają po 50 lat.
Przeznaczeni sobie od kołyski
Rodziny Reigów i Balartów przyjaźnią się ze sobą od lat. Nic więc dziwnego w tym, że gdy Roser i Elvira zachodzą w ciążę, ustalają, że ich dzieci połączy wielka miłość. Niedługo później na świecie pojawiają się Júlia i Andreu, których zbliża do siebie przyjaźń ich matek, a także doroczna tradycja wspólnego spędzania nocy świętojańskiej.
Gdy młodzi są nastolatkami, dochodzi do tragedii. Pewnej czerwcowej nocy, podczas której wszyscy są w drodze na coroczną kolację z okazji letniego przesilenia, Roser i Elvira giną w wypadku samochodowym. Drogi Júlii i Andreu się rozchodzą… Czy mimo przeciwności losu wypełni się wola ich matek?
Plastyczna powieść
Kiedy oboje mieli kieliszki w dłoniach, spotkali Monicę, przyjaciółkę Julii. Złożyła Julii życzenia urodzinowe i mocno ją uścisnęła. Później, pośród śmiechów, przedstawiła im swojego kuzyna. „Ma na imię Antoine i mieszka w Perpignan”. Nieskazitelny uśmiech, metr dziewięćdziesiąt wzrostu, jasne oczy. Miłe słowa z dyskretnym francuskim akcentem. I być może było to pochopne – na pewno było – ale Andreu właśnie w tym momencie wiedział, że dni miłości jego i Julii są już policzone.
Powieść łącząca pokolenia
Za egzemplarz recenzencki dziękujemy: