Keela troszczy się o to, co kocha – L.A. Casey, Bracia Slater, Keela

Po „Alecu” przyszedł czas na „Keelę”. Fani braci Slater mogą wrócić jeszcze na chwilę do swoich ulubionych bohaterów. Będzie krótko, ale intensywnie i interesująco. Jesteście gotowi na kolejną porcję Slaterów?

Mija rok związku Keeli i Aleca. Czekają ich wielkie zmiany, bo czeka ich przeprowadzka do własnego domu, w jednej z najlepszych dzielnic Dublina. Prawie każda kobieta byłaby szczęśliwa, ale nie Keela. Dziewczyna zaczyna mieć wątpliwości, co do swojego związku z Alekiem. Przeprowadzka i wizja ślubu wzbudza w niej lęk. Na dodatek zaczynają ją nękać nocne koszmary, przypominające jej dramatyczne wydarzenia mające miejsce przed rokiem. Jakby było mało, niespodzianka przygotowana przez Aleca, zaczyna przypominać koszmar. Nad ich związkiem zaczynają się zbierać czarne chmury. Jaką decyzję podejmie Keela?

„Keela” to kolejna tzw. połówka, czyli krótsza powieść uzupełniająca historię, poznaną w „Alecu”. Akcja książki dzieje się rok po ostatnich wydarzeniach, którymi zakończyła się poprzednia część serii. Podobnie, jak w przypadku „Bronagh”, wydarzenia obejmują wyłącznie jeden dzień. Tylko jeden, ale mocno intensywny.

– Przyjmuję zakład, ale żądam innej nagrody, jeśli wygram.

Nico podszedł do brata i mruknął do niego:

– Nie zgadzaj się na nic, co zaproponuje.

– Co? Dlaczego? – zapytał Alec z rezerwą.

– Spójrz na nie – powiedział Nico i rzucił okiem na każdą z dziewczyn. – Czuję w kościach, że coś wymyśliły.

Co znajdziecie w „Keeli”? Dowiecie się, co słychać zarówno u Aleca i Keeli, jak i pozostałych z braci oraz ich przyjaciołach. Powrócą demony z przeszłości, niespodziewani goście, pojawią się wątpliwości odnośnie podjętych decyzji. Będzie się działo naprawdę dużo, ciekawie i zabawnie.

Nie mogę doczekać się kwietnia i kolejnego tomu z serii, czyli Kane’a. A wszystko dlatego, że L.A. Casey zakończyła tę historię konkretnym cliffhangerem. Jestem pewna, że po przeczytaniu „Keeli” będzie równie ciekawi kontynuacji, jak ja.

Za egzemplarz do recenzji dziękujemy

Komentarze

komentarze